niedziela, 29 maja 2011

Ponieckie grodzisko.

W wikipedii piszą:
"Na terenie Polski zachowało się około 1500 grodzisk."
       Jedno z nich zlokalizowałam w miasteczku o nazwie Poniec.
Wśród łąk i pól, na północnym wschodzie znajduje się pierścieniowate grodzisko. Obecnie TYLKO połowa grodziska jest dostępna, druga połowa znajduje się na terenie zakładu mięsnego i otoczona jest wysokim płotem. Przez środek grodziska przechodzi droga polna.
W czasach wczesnośredniowiecznych został grud przeniesiony w inne miejsce,  znajdował się w widłach rzek Samicy i Ponicy - w tym miejscu do dnia dzisiejszego się znajduje, tyle tylko, że dawny gród w miasteczko się zamienił.

sobota, 28 maja 2011

Czas na odpoczynek.

 Jan Twardowski kiedyś napisał :

"Kiedy myślę i nic nie wymyślę, to sobie myślę, po co ja tyle myślałem,
 żeby nic nie wymyślić. Przecież mogłem nic nie myśleć i tyle samo bym wymyślił."


Co by tyle nie myśleć - czas na odpoczynek.

środa, 25 maja 2011

Cmentarz ewangelicki.

    Zapomniane, zarośnięte ... cmentarze

      Cmentarz ewangelicki w Dzięczynie. W "kącie" wsi, za budynkami znajdują się zarośla.
W tych zaroślach znajduje się cmentarz ewangelicki. chowani tam byli mieszkańcy Dzięczyny. Patrząc na to co ocalało, cmentarz musiał być duży, może nawet były tam wybudowane grobowce, gdyż ślady podmurówki z cegły doskonale zachowane widać do dzisiaj w kilku miejscach.
Obecnie teren mocno zarośnięty Czarnym bzem, Lilakami i Akacją. W niektórych miejscach gałęzie wręcz uniemożliwiają dojście do grobów... ale ja uparta i jakoś sobie poradziłam.


Groby często już bezimienne, czasami "zabłądzi" tam jakaś osoba, zatrzyma się na chwilę, zamyśli, poduma...
Zawsze jednak  pamięta o nich Matka natura.

sobota, 21 maja 2011

Marzenia żyją swoim życiem.

Wieczorem słońce umiera,
by noc światem zawładnęła.
Na krótką chwilę otulona
 w czarną zasłonę za oknem stanęła.

Ciekawa mych myśli,
mych marzeń,
czeka  zdradliwie,
 aż je wyjawię.

By wykraść me słabości
i w noc ciemną rzucić,
 by nie mogły mnie znaleźć,
 by nie mogły do mnie powrócić.

Jak ostrym nożem przez ramię ...
ranę noc zadaje,
Nie - ja nie skłamię,
tej tajemnicy nie wyjawię.

Noc wściekła piorunami ciska,
nie bacząc że ranek się zbliża.
Przegrała - odchodzi ...
Na nowo słońce się rodzi.


Marzenia żyją swoim życiem.

Ewa Mgiełka.

wtorek, 17 maja 2011

Lubońska górka owiana legendą.

       Górę w Luboni znam z opowiadań mojej Babci, zawsze powtarzała, że tam są trzy figury, Pani i dwoje dzieci, sporo kamieni, krzaki Tarniny -Nigdy tam mnie nie zabrała ...
      Po wielu latach postanowiłam zweryfikować tą legendę z faktami. Był piękny, słoneczny dzień, aleja Kasztanowców przy ulicy kwitła, a w oddali majaczyło niewielkie wzniesienie, z widocznymi już z ulicy figurami. Zborze jeszcze małe, więc większego problemu z dotarciem do tego wzniesienia nie było.


        Legenda mówi o chciwej Pani, która opiekowała się dwojgiem sierot, chłopcem i dziewczynką,
zmuszała je do pracy w poszukiwaniu skarbu, dzieci aby dostać jedzenie musiały 

pokazać Pani swoje spracowane rączki.
  Po dotarciu na miejsce okazało się, że wzniesienie porośnięte jest różnym zielskiem, a także krzakami dzikiej róży. Na nowym cokole stoją figury, w których przeważa kolor niebieski,
dzieci bez rączek ( bo nie chcą Pani pokazywać czy pracowały) i Pani
z niesamowitym spojrzeniem, obok na szczycie wzniesienia - metalowy krzyż  i
Brzoza jak z horroru. Jakieś resztki tablicy - o której nie miałam pojęcia, że tam się znajduje ...
 

 
     Nie dotarłam do tego skąd ten krzyż i tablica tam się wzięły, ale wiem jedno,
 góra owiana legendą nadal skrywa swoje tajemnice .

wtorek, 3 maja 2011

Majówka na rowerze.

      W tym roku tradycyjna majówka wyjątkowo przypadła ostatniego Kwietnia.Na starcie przed pewną remizą (i jednocześnie domem kultury) zebrało się ponad 200 osób ze swoimi rowerami. Każdy uczestnik dostał pamiątkową plakietkę i koszulkę. Krótko po godzinie 10 rano był start.
     Za granice miasta eskortował nas wóz policyjny jadący na sygnale, wzbudzając tym samym zaciekawienie mieszkańców. Ja jadąc rowerem co chwilkę pstrykałam zdjęcia w stylu "na chybił/trafił" A widoki były piękne, za miastem przywitała nas aleja kwitnących jabłoni oraz wiśniowy sad. 
      Po pewnym czasie dojechaliśmy do miejsca pod lasem, gdzie odbył się krótki odpoczynek i poczęstunek ( Kawą i ciastem drożdżowym ).Miłą niespodzianką było zwiedzanie kościoła (dawnego ewangelickiego) gdzie Pan przewodnik ( notabene nauczyciel historii) pięknie opowiadał o historii tej świątyni ( to temat na osobny wątek). Po drodze mijaliśmy piękny park, kolejną aleję kwitnących jabłoni, łąki pełne mleczy oraz pięknie odnowiony dwór.
      Po pewnym czasie skręciliśmy w leśny dukt dojeżdżając do mety, gdzie paliło się już ognisko.
Każdy dostał kiełbaski, bułkę i kij aby ugrzać sobie kiełbasę - dookoła ogniska skrzyknęli się zgłodniali uczestnicy i piekąc kiełbaski ( w ogrzewającym słońcu ) - ogrzewaliśmy się także żarem z ogniska. 

    To był piękny, słoneczny dzień, pełen wrażeń i niezapomnianych chwil.
Dla sponsorów i organizatorów WIELKIE DZIĘKI.