Pałac w Łęce Wielkiej ... raz do roku tam jeździłam z nadzieją, że uda się wejść do parku, ale zawsze bramy zamknięte. Pałac obecnie jest w prywatnych rękach no i właściciel ma do tego prawo ...
A dzisiaj podczas wycieczki rowerowej zorganizowanej przez gminę brama do parku była otwarta ku mojej radości. Już obmyślałam z której by tu strony zrobić ładne zdjęcia, kiedy to zauważyłam że drzwi w pałacu są otwarte ku mojej ogromnej radości ( prawie skakałam z radości).
Wykład na temat tego pałacu i jego mieszkańców odbył się na dworze przed drzwiami, ja miałam do wyboru, albo posłuchać, albo iść ,zwiedzać i robić zdjęcia - czyli spełnić swoje marzenia ... I jak w reklamie serca i rozumu, serce podpowiadało, idź, rób zdjęcia w środku, rozum zaś mówił - na zewnątrz może będzie kiedyś jeszcze okazja.
Pierwsza sala zaparła mi dech w piersi, piękna - ja nazwałam ją Herbową, gdyż sufit był pokryty kasetonami i w każdym kasetonie był inny herb, po bokach na ścianach kolumny, miejsce po kominku, wysokie drewniane drzwi - takie podwójne, jak to w pałacach.
Kolejna sala, cudny sufit, ściany poryte (chyba) malowidłami - kilka zdjęć i następny pokój. Każda sala inna, wszędzie unosił się ten zapach - zapach historii (kto lubi zwiedzać, ten pewnie wie o czym piszę i mnie zrozumie). Miałam mało czasu, w butach chyba piąty bieg mi się włączył, kolejny pokój, klatka schodowa - wieża, schody w górę i w dół, nade mną piętro, pode mną lochy/piwnice - biegiem na piętro, korytarz kilka schodków pokoje po prawej i lewej ...
Schodami na sam dół w piwnice pałacu ciemny korytarz - tam już nie dochodziły głosy z zewnątrz, przez chwilę miałam wrażenie że w tym labiryncie korytarzy nie jestem sama. Pomieszczenia remontowane, założone płytki na ścianach w kilku pomieszczeniach.
- kolejne schody, ciemno, po omacku dotykam ściany, wspinam się po schodach i nagle olśnienie - jestem w wieży. Ktoś chodzi na piętrze, słyszę rozmowy, jednak śmiech dochodzi z nieco wyższej kondygnacji, pędzę po schodach na samą górę - mijam piętro, ja ja jeszcze wyżej - drzwi na balkon na wierzy otwarte, już kilku Panów tam było radośnie spoglądając na uczestników wycieczki z wysoka... nie mogę pozbierac myśli z wrażenia, szczęście jest w całej mnie, widok wspaniały.
Schodzę na dół jako ostatnia z kobiet ( za mną szedł tylko jeden Pan).To było "TURBO zwiedzanie." Znalazłam jeszcze czas na kilka fotografii na zewnątrz i niestety trzeba było ruszać w dalszą drogę. Jaka ja szczęśliwa - byłam w parku przy pałacu, nawet nie śniło mi się zwiedzanie pałacu, o pobycie w piwnicach i na wieży nawet nie wspomnę - spełnienie marzenia z dużą nawiązką.
Pisząc tego posta radosny uśmiech na buzi nadal mi towarzyszy.
Grunt,że jesteś szczęśliwa :)
OdpowiedzUsuńJakie to piękne uczucie, kiedy marzenia się spełniają ... i ten zapach w tamtych pomieszczeniach - coś fantastycznego.
OdpowiedzUsuńSuper :) A jak ze zwiedzaniem pałacu na dzień dzisiejszy wygląda?
OdpowiedzUsuńPałac jest w rękach prywatnych.
Usuń