poniedziałek, 4 lipca 2011

Moja prawdziwa historia.

Moja prawdziwa historia. 
        Po wielu dniach , niekończących się rozmowach z Rodzicami oraz chęci zobaczenia ponownie Paryża, spakowałam walizkę, wykupiłam bilet lotniczy i wyruszyłam w moją podróż z kilkoma euro,  z biletem w jedną stronę ... jedyne co miałam załatwione, to nocleg (miejsce sprawdzone i pewne) Odebrać mieli mnie znajomi, którzy dzień po moim przyjeździe wyjechali z Paryża, tak więc tylko mnie odebrali "odstawili" na miejsce noclegu i ... zostałam sama z nieznajomością niczego. A tu trzeba  pojąc o co chodzi w metrze, no i wreszcie trzeba sobie pracę znaleźć - bo na powrót nie miałam ani pieniędzy, ani biletu.
      Po trzech dniach pobytu umiałam już poruszać się metrem - jakie to szczęście, że mapki są darmowe, bo moja po pierwszym przejeździe się rozleciała - dosłownie, ja nerwowo co chwilę sprawdzałam czy to ta stacja, co mam wysiąść i spocona niczym przysłowiowa "kościelna mysz" naumiałam się - pojęłam metro i tak zwane RER, już wiedziałam co to Zony oraz gdzie jest Polski konsulat (w razie potrzeby), Polski kościół i ... Polski bar. Po prawie trzech tygodniach  poszukiwań mam pracę - pozwoliło mi to na dłuższy pobyt we Francji, lepsze poznanie miasta, spełnienie marzeń - zwiedzanie, między innymi Luwru.
Po ośmiu miesiącach wróciłam do Polski z powodów rodzinnych. Paryż jest wspaniałym miastem, na zawsze tamten czas zostanie w mojej pamięci, czas w którym była tęsknota zmieszana z radością i domieszką łez...
Cdn. nastąpi (jak mnie znowu weźmie na wspomnienia).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz