środa, 27 kwietnia 2011

Nadal maluję i lubię to.

          Do pędzla zawsze mnie ciągnęło, wystarczyło, że jakaś farba się ostała i znalazłam pędzel, a już było coś zmalowane w domu.
        Pewnego razu przeczytałam o wernisażu - skorzystałam, a jakże, mało że obejrzałam piękną wystawę, to załapałam się na uczennicę. Początki były trudne, a czasami śmieszne, odbyły się wspólne wernisaże, Ja z ołówków na farby przeszłam, po drodze pojawiły się suche pastele, oraz malarstwo na szkle.
I tak oto malarstwa uczę się od kilku lat, z różnym skutkiem, ciągle poszukuję tego czegoś, tego w czym będę dobrze się czuła, w suchych pastelach są to owoce, a w farbach olejnych ...no tutaj od pejzaży, poprzez martwą naturę, a ostatnio postaci. Zainspirowana dziełami Edgara Degasa zaczęłam malować baletnice.
       Może i są błędy, ale to moja praca i jestem z niej dumna.Namalowałam baletnicę - a jej białą sukienkę opadającą delikatnie niczym ranna mgiełka na łąkach, wcale nie tak łatwo było namalować.
Teraz myślę nad kolorem ramy- może stare złoto będzie dobrze komponowało się z kolorem tła ?
      Dwie moje prace, oprawione w piękne ramy ( to zasługa mojego Tatusia i kolegi, który jest stolarzem), podczas wspólnego wernisażu. Jak by nie patrzeć z pędzlem w dłoniach nadal można mnie spotkać.

6 komentarzy:

  1. No i komentarz mi szlag trafił, bo chciałem napisać o Degasie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Baletnice w wykonaniu Edgara Degasa to dla mnie mistrzostwo.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tylko talentu pozazdrościć :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo pięknie!http://krystynkabaj.bloog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  5. Ślicznie dziękuję i pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń