Do świątyni Sikhów zachęciła nas niepozorna tabliczka przy głównej
drodze (niestety nie mam jej na zdjęciu). Na miejscu w j. polskim była
TYLKO i wyłącznie kartka informująca o tym iż jest to miejsce święte i
nie można tam wnosić alkoholu. Przebywający tam ludzie myśleli, że tak
jak inni nasi rodacy przyszliśmy się tylko najeść, jakież było ich
zdziwienie, kiedy zapytaliśmy się, czy możemy zobaczyć wnętrze świątyni
... Pan, który nas oprowadzał, kazał na wstępie nakryć głowę kawałkiem
materiału (przy wejściu znajdują się kosze z takimi chustami), potem
zostaliśmy zaproszeni do szatni, gdzie kazano nam zdjąć buty i umyć
ręce, dopiero wtedy zaproszono nas na górę, prawie natychmiast znalazła
się Pani, która odpowiadała na nasze pytania. Cały czas z głośników
słychać śpiew - to modlitwa, powiedziano nam, że w określonych godzinach
tą modlitwę wykonuje się na żywo z muzyką. Każdy wierny po skończonej
modlitwie udaje się w kącik sali, gdzie stoi stoliczek z garnkiem. Na
rękę nakładana jest letnia "masa" - dostaje się także serwetkę - Nas
także zaproszono na ten poczęstunek - przyznam się, że poczuliśmy się
wyróżnieni. Masa przypomina w smaku i konsystencji kaszkę mannę o lekko
orzechowym, słodkawym smaku (ale to nie kaszka manna - nazwy tego nie
pamiętam). Kiedy zeszliśmy na dół zaproponowano nam posiłek - w każdej
takiej świątyni jest kuchnia i stołówka (stołówkę ozdabiają fotografie i
art. na temat sikhizmu) - posiłki są darmowe, tam też dowiedzieliśmy
się, że Polacy przychodzili tam z alkoholem na darmowe jedzenie i
zachowywali się nie godnie do tego miejsca. Z początku patrzono na nas
trochę nie ufnie, ale kiedy odchodziliśmy zaproszono nas ponownie. W tym budynku znajdują się trzy pomieszczenia z "Ołtarzami", jest osobny
mały pokój dla nowożeńców (znajdują się tam dwa krzesełka na dywanie)
oraz specjalny pokój do przechowywania świętej księgi (lub ksiąg).
Do
tego pomieszczenia nie można było wejść, ale przez szybę widzieliśmy
dwa łoża- wyjaśniono nam, że te księgi są duże i one "śpią", a w czasie
kiedy są przenoszone do pokoju z ołtarzem nazywa się "Budzeniem księgi" -
przyznam się, że pierwszy raz się z czymś takim spotkałam...
Obok
świątyni znajduje się szkoła, a na jej terenie pomnik.
Czy my (Polacy)zawsze eis wszystkim tylko musimy kojarzyć?
OdpowiedzUsuńTakie niestety są fakty ... Powiem jeszcze, że ludzie, których tam poznaliśmy byli trochę zaskoczeni a jednocześnie byli bardzo mili i ciepło nas przyjęli, załatwili przewodnika (chociaż nie musieli, bo nie byliśmy umówieni na konkretny dzień i godzinę) weszliśmy tam "z ulicy" a jednak ugoszczono nas i odpowiadano na nasze pytania - bardzo mile wspominamy to miejsce i Ludzi tam poznanych.
OdpowiedzUsuńPo jakiemu ja wczoraj pisałam???O co autorce postu (czyli mojej osobie )chodziło?? :)
OdpowiedzUsuńCzy my (Polacy) zawsze się wszystkim tylko musimy kojarzyć z alkoholom?
tak być miało!!!
Ja się domyśliłam o co chodzi. :)
OdpowiedzUsuń